Nazwa czerwiec pochodzi od nazwy larwy (czerwia) małego robaczka czerwca polskiego. Dawniej ten mały robak był jednym z najważniejszych towarów eksportowych,

ponieważ był drogi i dodatkowo łatwy w transporcie. Dlaczego drogi? Ponieważ ususzony i sproszkowany, służył do barwienia tkanin, najczęściej szat królewskich, dam dworu i najbogatszych ludzi. Malarze robili z niego farby. Właśnie dzięki temu, że barwnik ów przynosił duże zyski i powiększał rodzinne fortuny kolor czerwony zyskał swoją nazwę, a czerwiec nazwano tak, gdyż właśnie w tym miesiącu zbierano tego cennego robaka.


Dla mnie czerwiec jest najpiękniejszym i najfajniejszym miesiącem. To czas kiedy zapominam o dokuczliwej zimie a perspektywa całego lata przed mną jest dla mnie ogromnie budująca. Czerwiec to miesiąc kiedy zieleń jest najbardziej soczysta, kwiaty kwitną, ptaki wydzierają się wniebogłosy. Cała otaczająca nas przyroda tętni życiem. My też mamy więcej werwy, sił, chęci i pomysłów. Czerwiec to czas kiedy naprawdę chce się żyć, mimo rozleniwiającego słońca i ciepła.

W czerwcu odbywają się też pierwsze sianokosy. Mój przyjaciel kosi łąki jeszcze kosiarką konną. I jest to wspaniały i budujący widok, że nie wszyscy ulegają pędowi życia, że pielęgnowana jest tradycja i współpraca człowieka i zwierzęcia.

I jeszcze muszę wspomnieć, że czerwiec to przecież zapach i smak truskawek, malin oraz ciasta z rabarbarem. I w końcu czerwiec to magiczny miesiąc, bo ma najdłuższy dzień i najkrótszą noc i zmienia wiosnę w lato.