Nie od dziś wiadomo, że sprawdzonym sposobem powrotu gwiazd rock'a, czy popu na rynek muzyczny jest wydanie najlepszych piosenek sprzed lat z towarzyszeniem orkiestry, a najlepiej wielkiej orkiestry symfonicznej z chórem.

I trudno ukryć, że często jest to w efekcie fajna i przyjemna strona muzyki głównego nurtu. Co innego usłyszeć Metalicę saute, a co innego z towarzyszeniem legionu smyczków i trąb, że pozwolę sobie uprościć. Palce lizać!

Ale tym razem jednak nie o Metalice chciałem, ale o płcycie nie mniejszej ikony i tytana muzyki popularnej - Petera Gabriela, nazwanej przez autora New Blood - Nowa Krew. Absolutnie nową jakością, z jaką się spotkałem przy realizacji muzyki jest skomponowanie orkiesty nie z muzyków orkiestrowych, którzy w naturze mają zespołowe granie i takie też brzmienie, ale z instrumentalistów na co dzień grających w składach kameralnych. Tacy muzycy zachowują się zdecydowanie inaczej, żywiej. Wygląda to trochę jak orkiestra złożona z solistów, z których każdy wkłada w dzieło siebie samego. I to właśnie słychać i przede wszystkim czuć na tej płycie.

W oderwaniu od rzeczy przyziemnych włączyłem muzykę i poddałem się jej. To był wielki spektakl... Wiele razy... ;)

{youtube}_xBUPRZ-zgU{/youtube}

{youtube}PG-k7OeoAgs{/youtube}

pat